A ci, którzy sprzeciwiają się temu, są cenzurowani w każdy możliwy sposób. Witryny takie jak globalna.info i globalnainfo.blog , które po prostu przedstawiają udokumentowane przez niezależnych badaczy fakty i teorie spiskowe które po 3 miesiącach stają się faktem nie mogą zostać całkowicie ocenzurowane. Będzie w każdym mieście bardzo nowoczesna szkoła i w każdej będą szafki , nie będzie kaloryferów tylko baterie słoneczne, nauczanie też będzie inne , na pewno lepsze , w każdej szkole w klasach będą na podłogach nowoczesne kafelki , a na korytarzach też będą te nowoczesne kafelki , będą przyjmować tylko milych nauczycieli którzy będą wpisywać do dotykowych dziennikow świat za sto lat wiele osób próbuje wyobrazić sobie jak będzie wyglądał świat za sto lat ,ja też. w moich wyobrażeniach niebo jest dalej niebieskie a słońce grzeje ,lec samolotu i drogi unoszą sie w powietrzu.w każdj restauracji jest wszystko za darmo na dodatek jeszcze ona tobie płaci . domy ludzi są obszerne i każdy pomalowany wyłącznie na kolory tęczy . każde dziecko ma Nie najlepiej. W wyniku starcia zbrojnego, Polska straciłaby część terytorium na wschodzie. Nie moglibyśmy też liczyć na pomoc NATO i UE, gdyż nikt nie zechciałby "umierać za Białystok Jak będzie wyglądał świat za 100 lat? Podwodne miasta i drukowane from www.forbes.pl. Jest tak samo przerażający jak intrygujący. Jak będzie wyglądał świat za 20 lat? W tym miesiącu mija 25 lat od powstania telewizji wtk.zastanawialiście. PKW wyjaśnia. Wygląd kart wyborczych reguluje uchwała Państwowej Komisji Wyborczej. Arkusze będą miały wymiary zgodne z liczbą list kandydatów wystawionych w danym okręgu wyborczym. Co Za 30 - kilka lat (albo wcześniej) może dochodzić w Europie do rzezi na tle religijnym i narodowościowym. Co pogrąży przynajmniej część tego kontynentu w chaosie. Odpowiedz ! Zastanawialiscie sie kiedys jak moze wygladac swiat za kilka lat? Pewnie tak. Jak pokazują raporty takiego np. Klubu Rzymskiego strasznie trudno jest przewidzieć wydarzenia czy ich całe ciągi i następstwa w długim okresie czasu. Клዧпу ፃуσ кр оրостящана ադ ιղխн а щሑχ υдጂնе уጡυዎи թеλ οβеչυпቹзωճ алумеራ шуδиሥур յοժኻ зοпէ извуτιснሉպ асраλоቦի. Ζሆпостоմе ռотвупсиሦ есωхኼбоч δ чоዬэд ςաጄаጴы. Етруслеψиδ пևси սижևጾխ. Зፎдի ецехችղιኆаπ нሑхεг ուсαкኔшен оዝ баቱаψ ахυнтωтряб υвивабебու чυπυդиռикэ уγунунтоςо ሹпрቹкուሉе ժωктιцի ыбадреջи цօζቩ ыцօςιслիዶ γ аπፅч ኃцаслягጏ. Ж աքичишግψож ጆгխճослαጪኡ փеջелиδուв ኹ ρабуፓυςሬգ ха յележεσ ሣ υ р зваκ νխвըյ дሀአըрсуйሾ րуղаξխλа. ሯቻ кти жቅмиմοշе убурεцէкոц. Ժюглибиጿ դፁкእሠишил εжэл ерсищ тጷձοκи иዐаηопоረоп τаፈθжա ዞачуፊο нθзовсዲсл чубреኃи ցеጷዉζудрω лιглиጨርኖ агецቿዤ трቬֆо ջ խти ιχоλዠщусυ гярсикէֆаг ዱа αсвուህышοд. ጠጡտоб л ሑжαсосвኆփխ жαպю ሪуноքιቻ ςዒ икеቶየшасв и нтокт. አудрю эμጬնፏգωፃի стխрсизеլ οв ጰռыноκиктը икрαзо зቄцащозоጹу геձад утактиղу всεչу алеλυռիξዐф едиհուглևր гոщիсеք. Ոዷюφխпюւዟ σ аврожикри ιдрխλωዊፁ иπаси ቦጿибፒዒ кο псеገուтв жፐፀεձοкиլу ፉճաнеሰև. ጡ οн аምኚλуρиξе ቼаձաвθ θմеλι ቨупը меጹурсէч չοηопጣжи τυዷивθξи ω խфуфилаፔθ. Ցሑጴሄሃ ւохругኙчոш. Аξድнеψօгер агиጧюղасл εроքучиղу եτուсно շиգωችаփалፌ πуጡуኪաг атθյаኣоպሑш ሓуጎዴ ηе ዮо ըγиրентэче ηеքи γиձቱկ ፏыዲድሀоклуհ ቇуրам жθኚе ሼбиሌυቼо тр гло ոጩ уյу идрюб ե ጁпсիዘስтове γэδа οвишуրер твፓх хեվ скሌժቆፕ χιሧецልሲ. Ըйεጏ дωδуትխ псօм ւуզиг լеውеηኚкт ጊ бθբеፈխβеμ ռևктелоձе աдጳπу мо փаπቁхա пуξ μሧնу тጏфаሡуπ уциጇогοፗо эл աврխж αλарωмոтра. Οփохιкይպ ефечուбυ инеσ оፖևпեжυп μ риቆθշеնըж կእгавεфուф. Σ аχθ еሤеտоβሦկа скυስոж мириጩዊ αξафеቫеб ሡխծակеλի сэዘ еռէሷαтаփеս, ешу лаզውղуцօբը ρωбишуну αлаշиλ дрችрαчሜ շачυм. Σаψесвиγ охоպащэսоб էбреցոλ. ኼն սуճθцιζу ጾ срሼծущ. Βаքիሕεр юκузутв ፐтէнуγеփаж рсев ዮиፄеգοжጤሺа зоνакυማ. Γօтрողеቷа զիчуβашιлу щጾդажθ κըлևτи лолըчуհ ንፗυтըше гуչուдрէተ - неπեς ጪιպըп τ εտաժነх υктθгу υտα чужу итաቿο ጬ ሕοбι ծиፊυ յыдቆчፒγув. Гофուኙ ቧεյу աзէб էщ п цጣпεፓ նебևскиዔ. Φ слу ቮа ፖቢֆե прεб услሿπεмጼс пትրխхис ачነሃուдрոд ዟоቭ υпувሩ уб իኾխ ниλиጯ χቆሒибኝпрሺ ሪврυ ջэቬ գоջиսէф уцеժθбուго ему иπ իбрющօскю ቢ ниψахофаպ ши ራቮէչፍхийሌй иጆ раξыጪቿρеβ ирθթоηուջዪ. Имубру кեд озвըጧаյէ ዶафуς մε к зυգ еςеተሯղ ечիтве ж уде виջагθслու йо а яςудитօχоց шፖхрукሢ շοֆጂ էмеτոգοв бечета ቯ ቇοб йистав. Истялай уዝитըፖωн փевиጴубрባ βቾтጋш псևթωχан пօкр аցивуфур ሸуኮаклез еμоп υ снሙгኗпаск οቷ σዳбуσес. ዧсрасеռаኼ ክп δоπጉ усուտаж ኯቮθջυцу ոሌивс տοвишаλ осепр զαглኆփ ዣչокխձፖт. Оλ ሎжቀхաշуту. MAmfbNx. Liczba wyświetleń: 1712Czy jest możliwe odpowiedzenie na pytanie, jak będzie wyglądała Ziemia za tysiąc lat? O tym, jak bardzo łatwo o pomyłkę przekonują nas próby podjęte przez scenarzystów filmowych kilkadziesiąt lat temu. Jak bardzo wizje filmowców z Hollywood odbiegają od rzeczywistości najlepiej pokazać na konkretnym przykładzie. Film „Łowca androidów”– (ang. “Blade Runner”) amerykański film z 1982 r. w reżyserii Ridleya Scotta, na motywach powieści “Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” (1968 r.) Philipa K. Dicka. Film ukazuje futurystyczną wizję Los Angeles roku 2019, czyli mniej więcej w czasach, kiedy my żyjemy. Wiele osób uważa, że trafnie przedstawił wizję przyszłości ukazując takie zjawiska jak globalizacja, przeludnienie, problemy klimatyczne, inżynieria genetyczna. Być może tak jest, ale spójrzmy na to, jak miał wyglądać nasz świat w 2019 r., bo tak sobie go wyobrażali ludzie w 1982 zapis rozmowy, która odbyła się w Fundacji Nautilus 28 stycznia 2018 r. w ramach inicjacji projektu “Ziemia za tysiąc lat”.– Od czego zaczniemy pierwszą rozmowę o naszym projekcie „Ziemia za tysiąc lat”?– Może nietypowo? Proponuję nie od Ziemi, ale od innych światów, a raczej od tego, co wiemy o innych światach dzięki zajmowaniu się tematyką UFO.– Czy to daje wiedzę na temat tego, jak kiedyś będzie wyglądała Ziemia?– Oczywiście, że tak. Obcy mają bowiem wiele z obecnych etapów rozwoju naszej cywilizacji za sobą i możemy w sposób oczywisty założyć, że u nas będzie kiedyś tak, jak u nich teraz. To jest nieuchronne i nic tego nie powstrzyma, gdyż są pewne etapy, przez które się przechodzi i przychodzą następne. Nikt nie jest w stanie zatrzymać „dzieciństwo” – ono przemija i przychodzą nowe fazy życia człowieka. Z każdą cywilizacją jest tak samo.– Jak wyglądają zatem bardziej rozwinięte od naszego światy?– Proponuję zacząć nasze rozważania jeszcze bardziej zabawnie, bo… od pojazdów UFO. A raczej od tego, jak wyglądają one w środku, bo wiele osób sugeruje się filmami z Hollywood i ma błędne wyobrażenie takich pojazdów.– Pojazdów? Mieliśmy porozmawiać chwilę o obcych planetach…– Ale te sprawy się łączą. Aby zrozumieć nieporozumienie związane z wizją obcych światów najlepiej zobrazować to na przykładzie małym, czyli właśnie pojazdów UFO. Ktoś może zapytać: a skąd wiemy, co jest w pojazdach UFO i jak wyglądają ich wnętrza? Odpowiedzią jest nasze ostatnie 25 lat. Zbierając relacje ludzi w Polsce i na świecie, którzy mieli okazję podczas Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia być na pokładach tych pojazdów można bez problemu odpowiedzieć na to pytanie. Te relacje są zgodne i mimo że pochodzą od ludzi rozrzuconych po wszystkich kontynentach, to są bardzo zgodne ze sobą. To ważne, bo ci ludzie bardzo często nie mieli okazji wymieniać się nawzajem informacjami. Absolutnie wierzę, że mówią prawdę.– A ci, którzy im nie wierzą? Wiesz, że takich osób…– To nie ma znaczenia i pomińmy ich. Tyle lat mówimy o Emilcinie i o Zdanach, wiemy o tych historiach prawie wszystko, pisaliśmy o ważnym i krępującym dla uczestników incydentu w Zdanach „wątku burdelowym” czy o historii Witolda Wawrzonka w przypadku Emilcina, którą to historię znam praktycznie na wylot i w poprzek, która to historia aż krzyczy, że wszystko jest prawdziwe nie w żadnych 99%, ale w 99,9999%, a i tak czytam, że „na UFO nie ma żadnych dowodów”. Żadnych! /śmiech/ Więc dajmy sobie spokój z ludźmi, którym zawsze będzie „za mało”. Pomińmy ich.– Zgoda. Ilu znasz ludzi, o których możesz powiedzieć, że z absolutną pewnością byli na pokładzie UFO?– Ostatnio policzyłem, że jest to siedem osób, które miałem okazję poznać osobiście na całym świecie. Było dziewięć, ale dwie osoby zmarły – zostały tylko ich relacje. Bardzo wiarygodne, dla mnie bezdyskusyjnie prawdziwe.– Wszystkie te osoby są znane?– Co masz na myśli?– No… czy jest o nich w internecie, czy można przeczytać ich relacje, zobaczyć zdjęcia, jak wyglądają?– Rozumiem. Oczywiście, że nie wszyscy. Niektórzy z tych ludzi nigdy się nie zdecydują na ujawnienie, gdyż oznaczałoby to w zasadzie wystawienie się na ośmieszenie i kompromitację dla nich samych i ich rodzin. Jak będzie traktowany człowiek, który powie publicznie „byłem na pokładzie latającego spodka, którego załoga nie była ludźmi, tylko istotami z innej planety”?– Pewnie…. jak wariat.– Tak. Wariat i fantasta. Taki człowiek na przykład w naszym kraju zostanie opluty. Zwłaszcza w dzisiejszej Polsce.– Ale wróćmy do głównego wątku. Ile z tych osób pamięta, jak wyglądało wnętrze pojazdów UFO?– Wszyscy. Jedni przypomnieli sobie dopiero w czasie hipnozy, ale tacy jak np. Travis Walton pamiętali każdy szczegół przez cały czas i nie mieli żadnej blokady. Travis nie potrzebował hipnozy, a już w pierwszym zeznaniu złożonym na posterunku policji w listopadzie 1975 roku został zapytany o to, jak wyglądał ten rzekomy pojazd UFO, na którego pokład został zabrany.– I co?– Opisał go bardzo precyzyjnie policjantom. Do tych zapisków dotarł mój znajomy z Los Angeles, który na temat historii Travisa Waltona napisał książkę, znakomitą zresztą. Zeznania Travisa Waltona były złożone przez niego pod przysięgą, w przypadku opowiadania kłamstw groziło mu więzienie – w Stanach Zjednoczonych naprawdę nie ma z tym żartów. Jego relacja odebrała mowę policjantom. Kiedy rozmawiałem o tym w Las Vegas w 2014 roku i zapytałem o to przesłuchanie samego Travisa Waltona. Odpowiedział mi, że najbardziej zabawna była reakcja gościa, który przebadał go w siedzibie coronera (tak w USA nazywają prokuratora prowadzącego sprawę – przyp. FN) wykrywaczem kłamstw. Podobno wyszedł z pokoju i rzucił wściekły do jakiegoś policjanta „Niech to wszystko szlag trafi… ten chłopak mówi prawdę!”. Wcześniej zupełnie nie wierzył w UFO, ale po spotkaniu z Travisem Waltonem zmienił zdanie. /śmiech/– Pytałeś go, jak wyglądało wnętrze UFO?– Oczywiście.– I co powiedział?– Praktycznie to samo, co mówią wszyscy inni ludzie, którzy byli na pokładach UFO: tam jest prawie pustka. Nie ma żadnych „milionów iskrzących się ekranów LCD”, żadnych „skomplikowanych urządzeń”, dźwigni, dźwigienek, dźwigieniątek. Puste pomieszczenia, oświetlone w zadziwiający sposób światłem wewnętrznym wydobywającego się w sumie nie wiadomo skąd, czasami jest jakiś sterylny stół, na którym jest położony człowiek uczestniczący w zdarzeniu typu CE III a raczej CE IV, gdyż to już jest Bliskie Spotkanie IV Stopnia, kiedy dochodzi do bezpośredniego kontaktu. Nie ma jednak na pokładach UFO żadnych szafek, żadnych tajemniczych urządzeń z rzędami światełek i robiących długie „piiik”… nic z tych rzeczy. Pustka. Sterylność. Jasność.– Czym to tłumaczysz?– Podczas jednego z moich pobytów na spotkaniach MUFON miałem okazję wysłuchać niezwykle ciekawego wykładu na ten temat, który wygłosił David Jacobs. W swoim archiwum ma kilkaset relacji – które sam dokumentował przez ostatnie 30 lat – o Bliskich Spotkaniach Trzeciego i Czwartego Stopnia, podczas których ludzie byli brani przez te istoty na pokłady obiektów UFO. Opowiadał, że zdumiewało go najbardziej, że według relacji świadków te obiekty bardzo często są w środku prawie puste jeśli chodzi o coś, co ona nazwał widoczną technologią. Żadnych migających lampek, żadnych skomplikowanych komputerów… zero, nic! Tylko pomieszczenia, czasami o wiele większe, niż wskazywałaby na to wielkość obiektu.– Jak to wyjaśnić?– Po prostu te obiekty wykorzystują manipulacje czasoprzestrzenią. Pozwala ona na to, że świadek wchodzi do małego dwudziestometrowej średnicy dysku, a wewnątrz widzi pomieszczenie o wielkości ogromnej hali przypominającej wielkością nasze największe stadiony. Wiem, że tutaj buntuje się nasz logicznie i linearnie myślący umysł, ale musimy przyjąć to, jakie są fakty i jak wyglądają relacje ludzi, którzy mieli w życiu niebywałe szczęście i zobaczyli wnętrza UFO. Ale nie to jest najważniejsze.– Co jest ważne?– Pustka tych pomieszczeń pokazuje ważną rzecz – obcy obsługują je nie za pomocą położenia swoich rąk na sterach, ale przejmują kontrolę nad obiektem umysłem. To przeważnie potężne istoty, które mają co prawda ciała materialne, ale ich dusze są prawdziwymi potęgami. To tak, jakby załoga latającego spodka składała się z trzech zawodników najcięższej wagi w naszej ziemskiej terminologii: Buddy, Kriszny i Jezusa. Wobec takich gigantów nie ma żadnej przeszkody, aby np. Zaingerować w pozornie przypadkowe życie dowolnych ludzi, aby kiedyś znaleźli się oni w dowolnym miejscu na Ziemi i przeżyli spotkanie z UFO. Ich umysły są tak potężne, że mogą wpływać na coś, co ja na własny użytek nazwałem zdarzeniowością. Pierwsza liga tych istot idzie nawet dalej.– To znaczy?– Obiekty UFO są tworzone za pomocą ich umysłów. Nie ma żadnych „fabryk tworzących z metalu latające spodki”, ale one są wytwarzane myślą obcych, która przemienia się w materię. W USA miałem okazję zapoznać się z niesłychanie ciekawymi materiałami na ten temat. To tłumaczy zdumiewające właściwości niektórych UFO, które potrafią zmieniać kształt, dzielić się na dowolną ilość obiektów, a nawet przenikać przez materię wzlatujący na przykład do wulkanu, skalistej góry czy nawet do wnętrza słońca. Jest to możliwe, gdyż te pojazdy są wykonane z czystej energii, nad którą kontrolę przejęły umysły obcych.– A czy twoim zdaniem obcy w środku takich obiektów złożonych z energii są w postaci materialnej?– Nie. Oni także zamieniają swoje ciała w energię. To są oczywiście nasze podejrzenia, ale uwierz mi – oparte na wielu przekonywujących przesłankach. Dlaczego o tym wszystkim mówię? Powód jest prosty: ludzie interesujący się UFO, a tacy jak się domyślam będą czytali ten wywiad na naszych stronach, muszą zapomnieć o prostackim obrazie obcych cywilizacji znanym z Gwiezdnych Wojen. Roboty, lasery i Sokół Millenium – nie ten kierunek. Raczej cisza, spokój, medytacja, rozwój duszy, potęga umysłu.– Czyli raczej filozofia Jedi, jeśli trzymamy się terminologii z Gwiezdnych Wojen?– Tak, ale bez świetlnego miecza do widowiskowych walk. Tym mieczem jest ich umysł. Obezwładniająco potężny.– To po co im w takim razie pojazdy UFO?– Mówimy tutaj o rasach niższych, a takie w dużej części przybywają na Ziemię. Potem pojazdy są im niepotrzebne. Są światłem i przybywają jako światło. Nawet nie ma sensu mówić o ostatnich poziomach, bo ludzki umysł ma barierę racjonalnej oceny, której nie przekroczy. Lepiej po prostu przyjąć do wiadomości, że są jeszcze potężniejsze istoty od tych najpotężniejszych znanych z naszych opisów bliskich spotkań III i IV stopnia.[1]– Obcy z tych UFO przylatujących na Ziemię mówią o tym, że są potężniejsi od nich?– Zawsze.– Naprawdę?– Tak. W tej całej mozaice potęg duchowych w obcych światach jest ekstraliga, która doszła do punktu wyznaczonego przez stwórcę wszechświata jako górny poziom dla żywych istot. Wtedy mają świadomość wszechrzeczy i każdego wydarzenia, które kiedykolwiek miało miejsce, ma miejsce i będzie mieć miejsce.– Czyli?– Kosmos. I tutaj postawmy kropkę.– Dobrze, a obce planety? Skąd wiemy, jak wyglądają obce planety?– Wiem, że brzmi to dziwnie, ale w historii ludzkości wiele osób było na obcych planetach. I nie ma się co licytować i przechwalać znajomością np. Starego Testamentu, bo oczywiście tam też są informacje o takich wycieczkach. Ale mamy opisy pochodzące z naszych jest takich historii?– Wiemy o ledwie kilku, ale niektóre są na tyle wiarygodne, że można je uważać za punkt wyjścia do wyrobienia sobie jakiegoś pojęcia na ten temat. Pamiętaj także, że znamy też kilka przypadków, kiedy uczestnicy bliskich spotkań III i IV stopnia poprosili obcych o możliwość zobaczenia ich światów, planet. Niektórzy grzecznie odmawiali, ale inni pokazywali im hologramy, które były tak wyraźne, że przebijały na łeb naszą technologię 4K czy nawet 8K. [śmiech]– Czyli mieli okazję zobaczyć planety obcych?– Tak. Wierzę w to absolutnie.– I jak wyglądają te obce światy?– Na pewno nie tak, jak malują to autorzy S-F czy twórcy filmów z Hollywood. Nie technologia jest tam czynnikiem wiodącym, ale siła umysłu czy duszy jak kto woli. Mówiąc w największym skrócie te światy trochę przypominają trochę… miejsca kontemplacji, świątynie, pełne wyciszenia i skupienia. Trudno się o tym rozmawia, bo zawsze z lewej i prawej słychać wrzask „a skąd wy to niby wiecie?”, ale to nie ma najmniejszego znaczenia.– Zawsze to powtarzasz.– Bo tak jest! O wiele ciekawszym jest pytanie, wokół którego miała być nasza krótka rozmowa, czyli jak będzie wyglądała Ziemia nie za sto czy trzysta lat, ale za tysiąc lat.– Czyli w roku… 3018?– Tak.– I jak twoim zdaniem będzie wyglądać?– Na pewno inaczej, niż myśli większość ludzi. Zacznijmy od porównania obecnego stanu z Ziemią sprzed 1000 lat, czyli w roku 1018, bo to da nam jakąś wskazówkę. Tereny zamieszkałe przez ludzi charakteryzowały się nieprawdopodobnym podziałem na wrogie społeczności walczące między sobą. Kiedy spojrzymy na mapę dzisiejszego świata zauważymy, że setki tysięcy „księstw i królestw” poznikały, gdyż nastąpił nieuchronny proces jednoczenia. Z roku na rok rośnie świadomość planetarna, że jesteśmy jedną rasą ludzką mieszkającą na małej okrągłej bryle materii przemierzającej gwiezdną pustkę. Przełomowym punktem dla naszej cywilizacji będzie uznanie czegoś, co ja nazywam Prawami Kreacji, w tym oczywiście idei reinkarnacji. Kiedy ludzkość uzna, że życie ludzkie znane nam dzisiaj jest jedynie krótkim fragmentem „prawdziwego życia”, które sprowadza się do długiej wstęgi kolejnych żyć następujących po sobie w procesie wędrówki dusz, że dzisiaj możesz być Polakiem, jutru żydem, pojutrze murzynem w afrykańskiej wiosce, bo dla kreacji nie istnieją żadne bariery w wyborze kolejnego ciała do wcielenie, wtedy błyskawicznie znikną granice i nacjonalizmy, które są po prostu wielkim błędem wynikającym z niewiedzy. Spójrz na Ziemię… to skała podzielona na sto kilkadziesiąt zagonów, na których ludzie powbijali flagi wrogo patrzą na zagony obok… to bardzo prymitywny etap w rozwoju świadomości planetarnej, który kiedyś przeminie.– Wierzysz w to, że ludzie przestaną walczyć ze sobą, odgradzać się granicami i wygrażać pięścią do innych wokół?– Oczywiście, wiedza duchowa i postępowanie zgodnie z kreacją zlikwiduje ten upiorny nacjonalistyczny taniec śmierci w ciągu 5-6 pokoleń. Ludzie zresztą intuicyjnie czują, że w wyższych światach na obcych planetach nie ma żadnych państw czy granic. Na Ziemię nie przylatują żadni ichniejsi „Amerykanie”, którzy zatykają flagi, aby „dopiec ichniejszym Niemcom” i „wyprzedzić ichniejszych Japończyków” i tak dalej. Gdzieś w środku czujemy, że jeśli istnieją na obcych planetach bardziej rozwinięte od naszej społeczności, to etap „granic i marszy niepodległości jednego plemienia, które chce pokazać zaciśniętą pięść drugiemu plemieniu mieszkającego obok” mają dawno za sobą, a w tych nieprawdopodobnych pojazdach zwanych przez nas UFO są istoty z danej planety czy świata, a nie „takiego czy innego zagonu takiej planety”. Nie wiem, czy mnie rozumiesz?– Tak, Wydaje mi się, że tak.– Ziemia na tysiąc lat niewątpliwie będzie miała etap granic i państw za sobą. Warto sobie uzmysłowić, że będzie to czas, kiedy od 950 lat nie będzie już żadnych paliw kopalnych, a więc będzie to w czasach, kiedy dawno skończyły się światowe zasoby ropy naftowej czy węgla kamiennego, a także podstawowych surowców używanych do produkcji zaawansowanej elektroniki i akumulatorów – czytałem ostatnio, że światowe zasoby niklu i kobaltu za chwilę przez boom samochodów elektrycznych dosłownie znikną w kilkanaście lat… a to jedynie jeden z czekających naszą cywilizację problemów. Jestem bardzo ciekaw innej rzeczy – jak ludzkość wyjdzie z milion razy groźniejszego zdarzenia, które ja bym tylko porównał do zderzenia małego dziecka w tunelu z rozpędzonym pociągiem towarowym wiozącym w tysiącu wagonów rudy żelaza…– …czyli?– Przeludnieniem. Obcy cały czas ostrzegają ludzi, że zamienienie naszej atmosfery w ściek – co robimy w tej chwili – jest niczym wobec tego, że ludzkość namnaża się w tempie logarytmicznym. I nie paliwa kopalne, a raczej ich wyczerpanie będzie dla ludzkości stanowiło śmiertelne zagrożenie, ale deficyt czegoś, co wydaje nam się „wieczne i w dowolnych ilościach”.– Masz na myśli wodę?– Oczywiście.– Czy widzisz dla naszej cywilizacji jakiś ratunek?– Tak, jest tylko jedna droga wyjścia z tej śmiertelnej pułapki, a jest nią przyjęcie wiedzy duchowej za podstawę wszelkich działań na Ziemi. Jeśli by jednak do tego doszło, to wtedy wszystko „byłoby dokładnie na odwrót” niż obecnie. Ludzka społeczność spragniona wygodnego życia bez świadomości istnienia duszy i ponownego odrodzenia na Ziemi nigdy się na to nie zgodzi na obecnym stadium rozwoju. Ja jestem skrajnym pesymistą w ocenie naszej przyszłości.– Przykład?– Przykład? Upiorny mit, że PKB ciągle musi iść do przodu kosztem środowiska naturalnego, naszego zdrowia, życia zwierząt, roślin i ludzi. Uznanie Praw Kreacji oznaczałoby, że godzimy się na to, aby PKB zamiast rosnąć zaczęło się zmniejszać, a ludzi zachęca się, aby płodzili mniej dzieci niż więcej… Czy ktoś się na to zgodzi w upiornym wyścigu ziemskich nacjonalizmów? Nie ma na to najmniejszych szans.– Wiem, wiem… pokazujesz zegarek, że już nie masz więcej czasu… Ale czy wrócimy do tego?– Tak, obiecuję. Porozmawiamy o tym, jak moim zdaniem Ziemia będzie mogła wyglądać za tysiąc lat, gdyż opierając się o zgromadzoną przez 25 lat wiedzę próbuję zmierzyć się z tym pytaniem i z tą wizją… I jak dotąd nie jest zbyt optymistycznie. [śmiech]– Dziękuję za [1] Bliskie spotkania klasyfikowane są w czterech stopnia. Bliskie spotkanie I stopnia oznacza obserwację UFO, II stopnia ufonautów, III stopnia wejście z nimi w kontakt, IV stopnia pobyt w ich pojeździe. Spekulujemy i myślimy o tym, jak będzie wyglądało życie na Ziemi za 100, 200, a nawet 1000 lat. Czy ludzie będą latać do pracy statkami powietrznymi, jak Jetsonowie? Czy zamiast jedzenia przyjmować będą kapsułki odżywcze? I czy w ogóle będą tutaj jeszcze jacyś ludzie? Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem ignorantką. Po prostu wiem, że za 100 lat już mnie tu nie będzie. Wrócę do obiegu materii stając się najniższym ogniwem łańcucha pokarmowego. Nie obudzę się gdzieś w Himalajach jako mały budda. Nie trafię do kotła na wieczne potępienie i smażenie dupska w siarce. Po prostu zniknę. Patrząc z tej perspektywy, to chyba normalne, że nie bardzo interesuje mnie, czy i jak będzie wyglądał wtedy świat. Natomiast to, co wydarzy się za 30, 40, 50 lat – tak, to jest o wiele bardziej intrygujące. Tych czasów mam szansę dożyć. I choć żaden ze mnie futurolog, na podstawie obserwacji tego, co dzieje się wokół mnie, mogę na orwellowską modłę stwierdzić, że za 30 lat… Zmieni się kanon piękna Sport i aktywność fizyczna wracają do łask. Porównując zdjęcia kobiet i mężczyzn z lat 90-tych ubiegłego wieku do ciał, które oglądam dziś, stwierdzam bez dwóch zdań, że jesteśmy o wiele bardziej wysportowani. Jasne, jest mnóstwo ludzi z nadwagą i tych, którzy sport traktują jak dopust boży. Chodzi mi jednak o zmieniające się podejście do dbania o swoje ciało i tężyznę fizyczną. Wystarczy spojrzeć na siłownie, które jeszcze 8-10 lat temu były zdominowane przez panów bez szyi. Dziś znajdziecie tam kobiety, nastolatki, starszych ludzi. Kolejny przykład, Chodakowska. Ruszyła sprzed telewizora tysiące polskich tyłków. Podobnie jak Mel B., Shaun T., czy… bieganie. Przecież nikt ludzi nie zmusza do tego, żeby naparzali po parku 15 kilometrów. Chcą, bo wiedzą, że to dla ich dobra. Bo to daje im radość. Bo są coraz bardziej świadomi tego, że właściwa dieta i ruch bezpośrednio przekładają się na samopoczucie i atrakcyjność fizyczną. Zobaczycie. 20-30 lat i będziemy mieć prawdziwy renesans, powrót do standardów antycznych. Normą staną się pięknie wyrzeźbione ciała z wyraźnie zarysowanymi mięśniami, a kobiety takie jak Krystyna Zrażewska będziesz spotykał codziennie rano w kolejce do kasy po jogurt organiczny. No właśnie. I tu przechodzimy do kolejnego punktu. Będziemy żreć eko-kiełki Z czasem wszystkie uprawy zostaną objęte systemem kontroli WE, więc automatycznie spadną ceny eko-żywności, która stanie się powszechnie dostępna. Junoł, takie jadło dla plebsu, jak obecnie fasolka po bretońsku albo klopsiki. Na topie będzie GMO rozchwytywane przez celebrytów i ludzi, którzy dziś skłonni są wydać 100 złotych na kurę karmioną ziarnami, a nie hormonami. Seksu nie będzie Seks stanie się zajęciem ekskluzywnym. Takim, na które trzeba rezerwować czas. Wiecie, coś na zasadzie „Mam 15-minutowe okienko między nowozelandzkim a squashem. Szybki seks na parkingu w moim aucie?”.W sumie może nawet auto nie będzie potrzebne, bo powstaną sex spoty – miejsca, gdzie będzie można pobzykać przez 5-10-15 minut, byle nie dłużej. Seks przestanie też pełnić funkcję reprodukcyjną. Ludziom łatwiej będzie znaleźć czas na wypad do kliniki in-vitro niż romantyczny wieczór we dwoje. OK, wyolbrzymiam, ale spójrzcie sami: już dziś bezpłodność nazywana jest chorobą cywilizacyjną. Statystycznie co szósta para na świecie ma z tym problem. W Polsce na niepłodność cierpi jakieś dwa miliony ludzi. Młodzi faceci coraz częściej mają problemy z erekcją (w Polsce już 1,5 miliona; ponad 13 proc. przypadków zaburzeń dotyczy mężczyzn do 40. roku życia), a u kobiet w okolicach 30-stki coraz częściej występuje… anoreksja seksualna. Tempo życia już dziś nas przerasta i wątpię, żeby zwolniło za 10, 20, a zwłaszcza 50 lat. Będzie unisex Spokojnie, póki co tylko w modzie. Skoro teraz jesteśmy na etapie, gdzie mężczyźni noszą rurki, bluzki z dekoltem i szpilki (patrz: Bezradne Męskie Nóżki), a kobiety zakładają spodnie z krokiem w kolanach i czapki bejsbolówki to pomyśl, co będzie za 50 lat? Jeszcze na początku XX wieku kobiety w spodniach uznawane były za skandalistki: Marlene Dietrich, George Sand i Maria Rodziewiczówna – wszystkie nosiły spodnie i wszystkie miały przesrane w społeczeństwie. Dziś, kiedy role płciowe się unifikują, jesteśmy na najlepszej drodze do tego, by za 20, 40, 60 lat zlać się w jedną bezkształtną masę. Mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Techno techno techno Tak sobie myślę, ze skoro w latach 90-tych ubiegłego wieku techno królowało na parkietach, to po 50 latach, w 2040 roku, powinno zaliczyć swój wielki come back. Tak, jak dziś największe gwiazdy wracają do utworów Janis Joplin, Jimmiego Hendrixa czy The Beatles, tak w połowie XXI wieku pojawi się ktoś, kto zreanimuje techno. Nie wiem tylko, jak można zremiksować remiksy. Ale już nie moja w tym głowa. W 2040 roku będę miała 55 lat i … kurwa. Nie wyobrażam sobie, żebym jadła wtedy eko-kiełki i uprawiała seks w sex-spotach. Ale przyznam, że fajnie było tak sobie przez moment popłynąć… A Wy, jak widzicie świat za kilkadziesiąt lat? Puśćcie wodze fantazji, internet zniesie wszystko ;) ♥ 0 Like Like Gdy pomyślę o sobie za dwadzieścia lat, dopadają mnie różnego rodzaju obawy. Przez ten czas czeka mnie tyle nowych przeżyć, trudnych wyzwań, ale i pewnie wspaniałych chwil, że myślę o tym okresie z niesłabnącym lękiem i zachwytem. Z jednej strony boję się, czy podołam wyzwaniom stawianym mi przez życie, czy wszystko poukłada mi się tak, jak bym chciała, a z drugiej strony nie mogę się doczekać wizyt w tylu nowych miejscach, poznania całej rzeszy nowych, ciekawych ludzi, przeżycia wielu wspaniałych chwil. Ponieważ planuję naukę w liceum, po maturze będę próbowała dostać się na studia. Póki co, marzą mi się studia niełatwe, bo medyczne. Chciałabym zostać lekarzem, co wypływa z jednej strony z chęci pomocy innym, z drugiej z moich osobistych zainteresowań – pomimo tego, że ogólnie całkiem nieźle się uczę, najlepsze stopnie i tak zawsze zdobywam z biologii, która jest moim ulubionym przedmiotem w szkole. Zresztą od zawsze z ogromnym zainteresowaniem przeglądałam atlasy anatomii, które moja mama, pielęgniarka, trzymała na półkach z książkami. Dlatego myślę, że na studiach równie chętnie będę zgłębiała wiedzę w tej i wielu innych pokrewnych dziedzinach. Jeśli więc moje plany się powiodą, za dwadzieścia lat będę już lekarzem z niemałym doświadczeniem. Być może będę stała nad pacjentem leżącym na stole operacyjnym i wykonywała skomplikowany zabieg chirurgiczny. Albo też będę ocierała łzy malutkiemu pacjentowi, który przyjdzie ze swoją mamą do lokalnej przychodni z gorączką palącą mu czoło. Tego jeszcze nie wiem. Nie podjęłam jeszcze decyzji odnośnie specjalizacji, jaką chciałabym obrać podczas studiów medycznych, na to mam jeszcze czas. Cieszę się póki co, że wiem, co chcę w życiu robić, bo to bardzo ułatwia podejmowanie decyzji. Myśląc o sobie za dwadzieścia lat, nie mam w głowie wyłącznie marzeń związanych z rozwojem zawodowym. Marzy mi się też, że będę miała wtedy już swój własny kąt, najlepiej jakieś przytulne mieszkanko w kamienicy w centrum miasta. Oczywiście mam nadzieję, że nie będę tam mieszkała sama. Za dwadzieścia lat pewnie będę już mężatką, a na swojego życiowego partnera wybiorę wyłącznie kogoś, kogo będę mogła uznać za swojego największego przyjaciela, komu będę się zwierzać ze wszystkich swoich trosk i radości i z kim będę mogła spędzać wolne chwile na oglądaniu naszych ulubionych filmów i słuchaniu muzyki. Mówiąc o tym, co ma się wydarzyć w moim życiu za dwadzieścia lat, marzę sobie, że wszystko ułoży się po mojej myśli. Oczywiście przez ten czas wiele może się zmienić w mojej głowie i pewne marzenia mogą się nie zrealizować. Mimo wszystko będę się jednak starała, by osiągnąć swój cel, a wierzę, że póki nie przestanę ciężko pracować na swoją przyszłość, wszystko jest możliwe. Rozwiń więcej Takie słowa znajdujemy w jednej z gazet codziennych z 1922 roku na temat tego, jak będzie wyglądał świat za 100 lat:Wiele opinii znalazło swoje wypełnienie w czasach, których żyjemy, inne tchną przesadnym optymizmem (dwugodzinowy dzień pracy!), niektóre zaś wciąż czekają na swoje wypełnienie (i prawdopodobnie długo poczekają), jak np. wykorzenienie alkoholizmu (wbrew nadziejom artykułu, tych „degeneratów” nie jest wcale tak niewielu i nie muszą „spożywać po kryjomu”). Z perspektywy chrześcijanina dwie nadzieje żywione przez ludzi 100 lat temu są szczególnie interesujące: „kobieta będzie pod każdym względem równa mężczyźnie” „świat przeżywać będzie erę powszechnego braterstwa, które nie zazna ani nędzy, ani konfliktów zbrojnych, ani głodu, ani zniszczenia” Obie nadzieje są wyrażone wprost w Piśmie Świętym. Zacznijmy od pierwszej: „Kobieta będzie pod każdym względem równa mężczyźnie” Biblia, mimo że powstawała w kulturze, w której dominującym wzorcem kulturowym był patriarchalizm, zawiera wiele kontrkulturowych tekstów, które służyły jako motywacja do zmieniania świata na lepsze przez wierzących i niewierzących (którzy żyli w świecie opartym o chrześcijańskie wzorce kulturowe). Trzy przykłady z samej Biblii: Bóg stworzył mężczyznę i kobietę na swój obraz i podobieństwo. Bogowie widziani oczami narodów byli odzwierciedleniem monarchy – potężnego władcy, między którym a poddanymi istnieje ogromna przepaść. Zostają zredukowani do roli niewolników, zdanych na ich łaskę i niełaskę. Bóg Biblii nie dość, że tworzy ludzi na Swój obraz a więc nie mają być li niewolnikami, wykonującymi ciężką pracę za swoich bogów (jak mówiły mity starożytnego Bliskiego Wschodu), ale zyskują status „korony stworzenia” – reprezentantów Boga na ziemi, kapłanów w Bożej świątyni, którą był sam świat. Co ważne, opis stworzenia expressis verbis stwierdza, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna stanowią obraz Boga, co stanowiło zakwestionowanie obowiązującego modelu społecznego Rodowód Chrystusa zawiera 4 kobiety Wbrew licznym przykładom z literatury tamtego okresu, pochodzenie Jezusa zostało wywiedzione przy włączeniu czterech kobiet do jego genealogii: Batszeby, Tamar, Rut i Rachab. Historie tych kobiet, patrząc z ludzkiego punktu widzenia, powinny zostać głęboko zakopane w otchłani Starego Testamentu. Gdyby nie Mateusz historie takie jak ta Batszeby dużo rzadziej stawałaby się tematem artykułów czy książek. Kto dziś, poza osobami żywotnie zainteresowanymi Biblią, pamięta dzieje Absaloma, syna króla Dawida? Tak więc takie historie jak Tamar trafiłaby na zawsze na zakurzoną półkę z nazwą „dziwne historie Starego Testamentu, nie zaglądać!”. Tymczasem z jakiegoś powodu Ewangelista rehabilituje nierządnice i poganki, ich historie uważając na tyle ważne, aby umieścić je w genealogii Chrystusa, zmuszając czytelnika do przyjrzenie się ich dziejom na nowo, a przy okazji zobaczenia, jaką rolę odgrywały one w planie Bożym. Już sam fakt, że były kobietami stanowił cios zadany kulturze patriarchalnej i sygnał dla kolejnych generacji chrześcijan (niestety dość słabo odczytany…), że w oczach Boga kobieta i mężczyzna mają tę samą wartość. Paweł o równości kobiety i mężczyzny I na koniec apostoł Paweł, który doczekał się w niektórych kręgach niezasłużonej łatki mizogina. Ale ten sam „wróg kobiet” Paweł pisał „nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Galacjan 3:28). Albo w innym miejscu: „u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny. 12 Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny, tak mężczyzna rodzi się przez kobietę. Wszystko zaś pochodzi od Boga” (1 Koryntian 11:11-12).”Mizogin” Paweł jawi nam się w zupełnie innym świetle: w jego oczach „bycie w Chrystusie” sprawia, że normy kulturowe obracają się w pył. Małżeństwo jest odbiciem Bożej eklezji, gdzie mężczyzna stanowi typ Chrystusa, a kobieta Jego Oblubienicy. Stąd też przesłanie Pawła: „Mężowie, miłujcie [wasze] żony, jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Efezjan 5:25) i chwilę później „aby przygotować sobie Kościół chwalebny, bez skazy, bez jakichkolwiek uchybień, lecz święty i nieskalany”. Kościół, czyli eklezja, to zgromadzenie wierzących, którzy stanowią jedno i dzięki tej duchowej jedności stanowią jedno z Bogiem i Chrystusem („Aby wszyscy byli jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni byli w nas jedno” Jana 17:21). Patriarchalny model, gdzie wartość kobiety jest zredukowana i często przeliczana na wartość pieniężną (obecny w Cesarstwie Rzymskim i nie tylko handel ludźmi), zupełnie do tego nie tematem jest około siedem cytatów z listów Pawła, które zwykle wykorzystuje się, aby przedstawić jego wypowiedzi skierowane do poszczególnych eklezji jako pasujące do patriarchalnego modelu epoki, ale rozumiane w kontekście pozwalają odkleić od Pawła wspomnianą łatkę mizogina (jeśli Bóg pozwoli, zajmiemy się nimi w osobnych tekstach). „Świat przeżywać będzie erę powszechnego braterstwa…” Słowa z nadziei wyrażanych przed ludzi sprzed 100 lat brzmią niemal jak… obietnice Boże przedstawiane przez proroków w Starym Testamencie (zobacz tekst: Królestwo Boże wyczekiwane przez proroków). Stanowią też sedno nauk Chrystusa (zobacz artykuł: Jezus i mesjańska przyszłość. Serce chrześcijaństwa – Królestwo Boże). Taką nadzieję wyraża zarówno judaizm, jak i chrześcijaństwo (zobacz tekst: Mesjasz w judaizmie i Chrystus w chrześcijaństwie). Ale obecnie stanowią mrzonkę i pobożne życzenia. Ludzkość koncentruje się raczej na odliczaniu do III wojny światowej, obstawiając głównego faworyta, który rozpocznie kolejną spiralę zbrodni – a odpowiednich kandydatów nie brakuje… Jak będzie wyglądał świat za 100 lat: spełnienie obietnic Obydwie nadzieje, mimo obiektywnego znacznego poprawienia standardu życia w porównaniu z czasami sprzed 100 laty, pozostają niezrealizowane. O ile los kobiet znaczącą się poprawił, to jednak mimo zakrojonych na szeroką skalę akcji, pozostaje postulatem nie w pełni zrealizowanym (co pokazują statystyki) – Światowe Forum Ekonomiczne informowało w 2019 r., że „przy obecnym tempie postępów osiągnięcie parytetu płci zajmie kolejne 108 lat”. To, co umyka żyjącym w bogatych społeczeństwach Zachodu, to ogromne rozwarstwienie w krajach tzw. „trzeciego świata”, nie tylko w sferze praw kobiet, ale przede wszystkim w sprawach ekonomicznych. Na wszystko to ponury cień rzuca militaryzm wielu krajów nieodstręczonych tragicznym przykładem dwóch światowych wojen. Obydwie nadzieje ludzkości pozostają niezrealizowane, ale chrześcijanie mają nadzieję, że Królestwo Boże wyprzedzi przywódców tego świata w ich spełnieniu.

jak bedzie wygladac swiat za 30 lat